Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sandman z miasteczka Brzeziny. Mam przejechane 19091.13 kilometrów w tym 1909.43 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.23 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sandman.bikestats.pl

Licznik odwiedzin

    Free counters!

Odwiedzone gminy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:793.09 km (w terenie 66.00 km; 8.32%)
Czas w ruchu:36:12
Średnia prędkość:21.74 km/h
Maksymalna prędkość:52.80 km/h
Suma podjazdów:4529 m
Maks. tętno maksymalne:208 (108 %)
Maks. tętno średnie:190 (99 %)
Suma kalorii:27012 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:41.74 km i 2h 00m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
50.62 km 1.00 km teren
02:03 h 24.69 km/h:
Maks. pr.:52.80 km/h
Temperatura:35.0
HR max:195 (102%)
HR avg:158 ( 82%)
Podjazdy:270 m
Kalorie: 1626 kcal

upalne Głowno

Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 01.07.2012 | Komentarze 0

Upał straszny, 35'C w cieniu. Pierwsze 10km jeszcze jakoś się jechało z wiaterkiem w plecy; później było już coraz wolniej i ciężej.

Trasa:
Brzeziny-Kołacin-Dmosin-Głowno-Bratoszewice-Kalinów-Nowostawy-Niesułków-Brzeziny

Dane wyjazdu:
40.80 km 5.00 km teren
01:45 h 23.31 km/h:
Maks. pr.:38.52 km/h
Temperatura:22.0
HR max:185 ( 96%)
HR avg:137 ( 71%)
Podjazdy:186 m
Kalorie: 1026 kcal

wieczorową porą

Piątek, 29 czerwca 2012 · dodano: 30.06.2012 | Komentarze 0

Po południu żarko; wieczorem trochę się zeszło z doprowadzeniem Krossa do użyteczności. Udało się przejechać drogę przez Bartolin, którą jakoś zawsze omijałem; w sumie słusznie, bo asfalt się skończył i była walka z piaszczystymi muldami;)
Po każdej wyprawie dobrze wrócić do ukochanego domu; znów M. Służała:



Trasa:
Brzeziny-Małczew-Moskwa-Skoszewy-Bartolin-Stryków-Niesułków-Brzeziny

Dane wyjazdu:
57.10 km 0.00 km teren
02:20 h 24.47 km/h:
Maks. pr.:42.80 km/h
Temperatura:22.0
HR max:182 ( 95%)
HR avg:129 ( 67%)
Podjazdy:266 m
Kalorie: 1302 kcal
Rower:Tokaj

pierwsza 50tka na Tokaju na lekko

Czwartek, 28 czerwca 2012 · dodano: 29.06.2012 | Komentarze 0

Bez zbędnego bagażu, tylko ja i Tokaj:) Da się w miarę szybko tym stalowym cudem jechać; chociaż licznik trochę zawyża chyba.

Trasa:
Brzeziny-Tadzin-Niesułków-Nowostawy-Szczecin-Dmosin-Ząbki-Zawady-Wiesiołów-Borki-Dmosin-Osiny-Szczecin-Niesułków-Brzeziny

Dane wyjazdu:
21.38 km 0.00 km teren
01:20 h 16.04 km/h:
Maks. pr.:38.52 km/h
Temperatura:11.0
HR max:165 ( 86%)
HR avg:127 ( 66%)
Podjazdy:151 m
Kalorie: 797 kcal
Rower:Tokaj

BBB Trip dzień czwarty, rozdział drugi, czyli opuszczamy Łódź

Poniedziałek, 25 czerwca 2012 · dodano: 29.06.2012 | Komentarze 0

Z lekkim poślizgiem , krótko po 22-giej docieram Kaliski. Nie pada, więc czas ruszyć do domu. Łódzkie DDRy z kostki, z wysokimi podjazdami, próbującymi zrzucić bagaż z roweru, czasem w ogóle nieoświetlone, wkurzają na maksa. Na brzezińskiej na ciągu pieszo-rowerowym wpadam w dziurę w chodniku i uszkadzam błotnik:/ jest 23, zimno jak pierun, i jeszcze przychodzi walczyć z demontażem błotnika:( Uporawszy się z problemem zjeżdżam na asfalt; chrzanię te łódzkie podróby dróg rowerowych.
Równiutko o 24ej parkuję pod blokiem.
Wyprawa zakończona 2 dni przed czasem:( 230km zamiast 350, za to wiele w ulewnym deszczu; nie byłem nad morzem i na Helu, ale zaliczyłem festiwal i Szwajcarię Kaszubską, więc najgorzej nie było. Za rok też Bazuna w Przywidzu, więc będzie szansa na powtórkę, może przy lepszej pogodzie:)


Maciej Służała pieknie śpiewał na Bazunie; a piosenka w wykonaniu grupy Krążek zawsze dodaje mi jakiegoś pałera na rowerze:)

Trasa:
łódź-Brzeziny

Dane wyjazdu:
75.90 km 0.00 km teren
03:23 h 22.43 km/h:
Maks. pr.:45.31 km/h
Temperatura:18.0
HR max:193 (101%)
HR avg:148 ( 77%)
Podjazdy:415 m
Kalorie: 2356 kcal
Rower:Tokaj

BBB Trip dzień czwarty, koniec walki z pogodą

Poniedziałek, 25 czerwca 2012 · dodano: 29.06.2012 | Komentarze 0

Padało caluteńką noc; nic tak nie denerwuje jak szum kropli na tropiku, gdy trzeba zwijać namiot i szykować się do drogi:( Podczas konsumpcji śniadania szczęśliwie deszcz ustaje. Jednak prognozy pogody nie są optymistyczne; deszcz w całej Polsce do końca tygodnia;( Ehh, mam dość tych deszczowych klimatów, czas kończyć wyprawę:( Zamiast do Karwi obieram za dzisiejszy cel Gdańsk i pociąg IR Lazur o 15ej z minutami. Z wrodzonej zawziętości zamierzam jeszcze przejechać tą Szwajcarię Kaszubską aż do samego Garcza. Większość drogi, od Brodnicy Dolnej, prawie do Chmielna, pada jednak deszcz, więc kontemplacja uroków krajobrazu umiarkowana i fotek też raczej niewiele:( A kraina rzeczywiście urokliwa.








W Chmielnie przestaje padać, i szczęśliwie nie zacznie aż do Gdańska:) I dobrze, bo próby jazdy w płaszczonku p-deszczowym działającym jak spadochron po wietrznych kaszubskich pagórach to nieporozumienie:(
Docieram do Kartuz:

Krótka przerwa pod kartuską kolegiatą na krówkę i łyk wody i dalej na Gdańsk drogami wojewódzkimi i krajową 7-ką. Tempo świetne, po pokonaniu początkowych wzniesień mam często z górki i wiaterek lekko w plecy. Średnia w Gdańsku ponad 25km/h. Zjeżdżam na DDRy i jako, że mam jeszcze ponad 2h do pociągu próbuję się przedostać na plażę na Stogach. Jadę za tablicami Stogi, aż pojawiają się znaki zakazu ruchu rowerem, brak DDR, czy nawet chodnika, wrrr:( Przecież się nie będę wracał, łamię przepisy i nowym mostem, a jakżeby inaczej Jana Pawła, przedostaję się na Stogi. Na plaży spędzam chyba niecałe pół godziny, ale warto było zamoczyć nogi w polskim morzu:)










Po ewakuacji z plaży, dotarciu na stogowy DDR, oczywiście... ulewa:) Jakoś przeczekałem najgorsze pod gałęziami drzew nad DDRem i spokojnie dotarłem na dworzec gdzie prawie zakończyła się przygoda z tegoroczną wyprawą Bałtyk-Bazuna-Bałtyk.

Dzień czwarty, rozdział drugi--->

Trasa:
Ostrzyce-Gdańsk
Kategoria wyprawy, ponad 50km


Dane wyjazdu:
29.27 km 0.00 km teren
01:29 h 19.73 km/h:
Maks. pr.:44.02 km/h
Temperatura:18.0
HR max:197 (103%)
HR avg:141 ( 73%)
Podjazdy:280 m
Kalorie: 1456 kcal
Rower:Tokaj

BBB Trip dzień trzeci, czyli do Szwajcarii z deszczem

Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 29.06.2012 | Komentarze 0

W sobotę zrobiła się pogoda, przynajmniej do wieczora, kiedy to na koncercie Eli Adamiak, czy WGB rozpętała się potężna ulewa. Raniutko wziąłem się za serwis przedniego koła, aby w razie czego mieć możliwość zawitania do lokalnego domu towarowego. Wpadłem na pomysł rozwiercenia oczka w obręczy za pomocą wkrętaka płaskiego:) po 15 minutach rzeźby, otwór był przygotowany na przyjęcie nowej dętki z gumowanym wentylem:) Jeszcze załatałem staranniej starą dętkę:

Pompka niestety nie poddała się tak łatwo czynnościom serwisowym i po porcję powietrza musiałem zjechać z pagóra do pobliskiego warsztatu samochodowego. Profilaktycznie zakupiłem w domu towarowym jeszcze jedna zapasową dętkę; jakoś nie jestem mistrzem w łataniu gumy:(
W sobotę już nigdzie więcej nie jeździłem. od 10:00 do 3:30 miałem koncerty, i to na dwóch scenach, więc piwko i relaks...

Ulubiony zespół Słodki Całus od Buby na swoim 25-leciu
W niedzielę praktycznie do do wieczora też na koncertach.

kolejny ulubiony zespół Na Bani
Ostatni koncert łódzkiej grupy Żeby nie piekło skończył się jakoś po 17ej. Przed 18-tą opuściłem ośrodek Zielona Brama i wyruszyłem w kierunku Szymbarku. Teraz nauczony doświadczeniem szukałem trasy główniejszymi drogami, na których można spodziewać się resztek asfaltu. Zamierzałem jeszcze odnaleźć jezioro Przywidzkie, ale szybko zrezygnowałem, gdyż... jasne, zaczęło kropić:( Kilka km za Przywidzem zaczęło padać mocniej, rozważałem nawet powrót do Przywidza na płatny kemping, ostatecznie jednak ruszyłem dalej w kierunku Szwajcarii Kaszubskiej z perspektywą noclegu na dziko, gdzieś nad jeziorkiem. Deszcz na szczęście ustał, a ja zdołałem minąć Wieżycę i Szymbark:



Na wieżycę, najwyższe wzgórze pasma morenowych Wzgórz Szymbarskich o wysokości 328,6 m n.p.m., oczywiście z rowerem się nie wdrapałem. Może innym razem:)
W Szymbarku do skansenu i domku do góry nogami ze względu na późną godzinę też nie było już sensu zaglądać. Dotarłem nad jezioro Ostrzyckie, gdzie znalazłem tani kemping w Ostrzycach.




Niestety nie było pryszniców, w łazienkach tylko zimna woda, więc wieczorna kąpiel tylko w jeziorze:) Ruch turystyczny niewielki, więc się udało odświeżyć odrobinkę po tych kilku dniach:)
Później zdążyłem jeszcze ugotować spóźnione drugie śniadanie połączone z obiadem i kolacją:


i... rozpoczęła się wieczorna burza:(

Dzień czwarty--->

Trasa:
Przywidz-Szymbark-Ostrzyce

Dane wyjazdu:
52.89 km 13.00 km teren
03:38 h 14.56 km/h:
Maks. pr.:35.64 km/h
Temperatura:15.0
HR max:206 (107%)
HR avg:151 ( 79%)
Podjazdy:602 m
Kalorie: 3623 kcal
Rower:Tokaj

BBB Trip dzień drugi, czyli deszczowa ewakuacja

Piątek, 22 czerwca 2012 · dodano: 29.06.2012 | Komentarze 0

Piątkowy poranek; budzik 6:00... nadal krople wody uderzają o tropik namiotu:( leżę i czekam, może jednak przestanie... nie przestaje:( gotuję wodę na herbatę i gorący kubek jako podstawę śniadania. Zagryzam kabanosami i rozmysśam jak tu jechać w taką pogodę. Festiwal Bazuna zaczyna się około 11-ej, więc planowo powinienem wyruszyć około 8-ej rano. Lecę do łazienki na poranna toaletę, mycie garów i podładowanie telefonu. Z zadaszenia obserwuję stojący w strugach deszczu namiot i rowerek:



Po 7-ej ulewa trochę łagodnieje, w lekkim deszczu zwijam mokry namiot i przygotowuję rower do wyprawy na Kaszuby. Po drodze oczywiście muszę zahaczyć o kilka elementów sopockiego krajobrazu:



Na plaży jestem sam; po kilkunastu metrach przedzierania się przez piasek porzucam Tokaja i samotnie podążam ku falom Bałtyku, aby spłukać z dłoni deszczówkę.



Na tonącej w strugach deszczu plaży spędzam raptem kilka minut i czym prędzej udaję się w kierunku wyznaczonej w Google Maps trasy do Przywidza. Tu niestety pojawiają się pierwsze schody:( Trasa wiedzie przez Trójmiejski Park Krajobrazowy; dosyć pokaźne wzgórza, i błotniste drogi; obieram wersję asfalcikiem; tu niestety staje mi na drodze policyjna blokada:/ przepuszczają tylko z przepustkami UEFA:/ Już kompletnie przemoknięty i wkurwiony wracam do centrum Sopotu. Okazuje się, że objazd parku wiedzie przez Gdańsk, więc chcąc nie chcąc znów DDRem pocinam do Gdańska:( Na wylocie z Gdańska też niestety non-stop pod górę. Tempo spada, a ja i tak już jestem sporo czasu w plecy. Po prawo towarzyszy mi cały czas Trójmiejski Park Krajobrazowy, który wygląda naprawdę interesująco; rowerkiem na lekko pewnie jeździłoby się tam świetnie:)
Jakoś docieram do krajowej 7-ki, opuszczam ja w Lniskach. Za chwilkę przestaje padać deszcz:) no nareszcie:) W Przyjaźni zatrzymuję się w sklepiku. Robię przerwę śniadaniową na słodko, uzupełniam płyny, ściągam przemokniętą kurtkę i zakładam suchą koszulkę rowerową. Jeszcze tylko 10km w linii prostej do Przywidza. Jest sporo po 10ej, cóż trochę się spóźnię na przesłuchania konkursowe. Nie doceniam kaszubskich pagórów, jedzie się naprawdę dosyć wolno. Za Skrzeszewem kończy się asfalt, zaczyna się szutrowa droga przez mieszany las jodłowy. Widokowo super, czuję się prawie jak w górach. Później znów kawałek asfaltu i w Marszewskiej Górze, wśród malowniczych pagórów, znów zjazd na szlak terenowy. Niestety niespełna 3km dalej w głębokim błocie łapię kapcia w przednim kole:( Wyciągam dętkę, jakby trzymała powietrze, dziury nie widać; ale mam zapas, więc zakładamy...nie zakładamy; gumowany wentyl nie chce przejść przez oczko w obręczy:( Zakładam starą dętkę, może jednak będzie trzymała powietrze... nie trzyma:( na spękaniach w oponie widać pęcherzyki powietrza. Będę dopompowywał i jakoś te ostatnie 5km doprowadzę rower do bazy noclegowej...e tam, pompka też odmawia posłuszeństwa, w jedną stronę pompuje w drugą upuszcza powietrze:( Czarna rozpacz;( Pytam napotkanej Starowinki, czy taka błotnista droga do samego Przywidza... "Pan nie idzie do Przywidza, tylko nad jezioro" Patrzę na GPS, rzeczywiście trzeba skręcić w lewo... "ale panie przez taką górę, z takim rowerem, jeszcze bez powietrza, zapomnij pan" W pobliżu płynie rzeka, lecę zlokalizować przebicie w dętce; szybkie łatanie; no właśnie zbyt szybkie, powietrze dalej wolno ucieka. Nie chce mi się po raz kolejny demontować koła, wyruszam zarośniętym szlakiem na spotkanie pagóra. Pcha się ciężko, chaszcze po pas znów moczą nogi; zaczyna się las i większa stromizna...k****a no Giewont normalnie, rower chce mi przekoziołkować, zapieram się i pokonuję najgorsze hopki. Jestem kompletnie zlany potem, tętno 206bpm; jeszcze kilkaset metrów pod górę po polanie, kilka przerw i już z górki ostatnie 2km na Przywidz. Mijam małą scenę pod najdłuższym na Pomorzu wyciągiem narciarskim. Napotkany tubylec daje mi namiary na zakład wulkanizacyjny...oczywiście wita mnie karteczka: "zakład nieczynny";( Myślę, limit pecha na wyprawie wyczerpany. W domu towarowym mają niestety też tylko dętki z gumowanym wentylem auto, lub z wentylem dunlopa:( wypadałoby dokupić pompkę:( Wstrzymuję się z zakupami do jutra, z zamiarem porannej walki z problemem. Teraz do sklepu po piwo, po karnet na koncert jubileuszowy, rozbić namiot, przebrać się, zakupić obuwie na zmianę i już mozna się delektować 3 dniami 40-tego festiwalu BAZUNA:)

Dzień trzeci--->

Trasa:
Sopot-Gdańsk-Przywidz
Kategoria wyprawy, ponad 50km


Dane wyjazdu:
21.18 km 0.00 km teren
01:24 h 15.13 km/h:
Maks. pr.:27.51 km/h
Temperatura:16.0
HR max:162 ( 84%)
HR avg:121 ( 63%)
Podjazdy: 99 m
Kalorie: 725 kcal
Rower:Tokaj

BBB Trip dzień pierwszy, rozdział drugi: Gdańsk-Sopot, czyli zdążyć przed deszczem

Czwartek, 21 czerwca 2012 · dodano: 29.06.2012 | Komentarze 0

krótko po 13-ej wysiadam na dworcu głównym w Gdańsku. Tu oczywiście też nie ma śladów pochylni:/ Kilkanaście schodków do pokonania na dwa razy, osobno wór transportowy i osobno rower, i jesteśmy pod pochmurnym niebem Gdańska. Zaczynam szybkie zwiedzanie starówki:





Dalej w kierunku Sopotu na kemping. Większość trasy DDRem, ale w przeważającej części wypaśnym, z czerwonego betonu asfaltowego, nie gównianej łódzkiej kostki. W Sopocie sytuacja się pogarsza; droga mi się w końcu urywa, a co któreś skrzyżowanie znak zakazu ruchu rowerem:/ No dobrze, ale DDRa brak, chodniki czasami na szerokość pieszego, lampy, parkujące samochody i wystające płyty chodnikowe, koszmar dla sakwiarza:( Jakoś docieram na kemping nr 19; a tam remont budynków, ale kemping czynny; tylko cena dosyć wysoka, 35pln za noc pod pałatką?:( Na polu tylko kilka camperów, głownie niemieckich. Rozbijam się przy schodkach, coby przypiąć rower do poręczy i... zaczyna padać...jest około godziny 15:30; przede mną 18 godzin nieprzerwanego deszczu;(
Gotuję kluchy na obiad i dalej tylko leże/śpię w namiocie gdzieś do 21-szej w nadziei, że wreszcie przestanie lać i uda się wyskoczyć do sklepu po jakieś suple na śniadanie i piwo na wieczór. Padać jednak nie przestaje; w lżejszym na szczęście deszczu udaje się wyskoczyć pod prysznic i na pobliską stację paliw po piwko na wieczór. Konsumuję zakup i udaję się spać z nadzieją, że przez noc się wypada...


Dzień drugi--->

Trasa:
Gdańsk-Sopot

Dane wyjazdu:
28.39 km 0.00 km teren
01:14 h 23.02 km/h:
Maks. pr.:41.64 km/h
Temperatura:13.0
HR max:191 (100%)
HR avg:143 ( 74%)
Podjazdy:142 m
Kalorie: 874 kcal
Rower:Tokaj

BBB Trip dzień pierwszy, rozdział pierwszy, czyli o świcie na Kaliski

Czwartek, 21 czerwca 2012 · dodano: 29.06.2012 | Komentarze 0

Nadszedł dzień długo wyczekiwanej wyprawy Bałtyk-Bazuna-Bałtyk. W zeszłym roku jelitówka pokrzyżowała plany dotarcia na festiwal rowerem. W tym roku udało się wyruszyć z bajkiem, choć nie bez problemów. Sztycę podsiodłową zamontowałem do nowego roweru jakieś 10 godzin przed wyjazdem. Nie starczyło już niestety czasu na test sprzętu:( Rowerem zrobiłem przed wyjazdem raptem jakieś 6km, oczywiście bez sztycy i siodełka, tudzież bez wyregulowanych przerzutek i hamulców.
Pobudka na pociąg do Gdańska już o godzinie 3:00, po całej godzinie snu:/ Toaleta, małe śniadanko, znosimy rower z majdanem z drugiego piętra, łączymy wszystko zgrabnie w calość, i kilkanaście minut po 4-ej wyruszamy...ja i mój świeżo sklecony Tokaj:)
Jest raczej chłodno; cały wieczór i noc padało:( szczęśliwie jakąś godzinkę przed wyjazdem przestało:) Jeszcze korekta wysokości siodełka i pomykamy żwawym tempem w kierunku dworca pkp Łódź Kaliska. 5:40 na dworcu; stempelek na RegioKarnecie i szukamy pochylni na peron... tak... na polskich dworcach nie ma tego typu wynalazków niestety...

Dzień pierwszy, rozdział drugi--->

Trasa:
Brzeziny-Łódź(Dworzec Łódź Kaliska)
Kategoria wyprawy, ponad 50km


Dane wyjazdu:
6.16 km 0.00 km teren
00:23 h 16.07 km/h:
Maks. pr.:35.33 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Tokaj

Pierwsze km Tokaja

Środa, 20 czerwca 2012 · dodano: 20.06.2012 | Komentarze 0

Tokaj złożony:) Właśnie objuczam go do wyprawy, która już za 4h:) Testu niestety nie będzię przed trasą:/ Sztycę dopiero rano zakupiłem; dopieszczenie wszystkiego, tak na pi razy, zajęło pół wieczoru.
Dystans z tras do rowerowego po sztycę, oczywiście bez siodełka pod d**ą;)

Tokaj © sandman